Niemal dokładnie dziesięć lat temu czołowi przywódcy NASA zajmujący się załogowymi lotami kosmicznymi zebrali się na doniosłym spotkaniu w siedzibie agencji w Waszyngtonie.
To ludzie, którzy przez dziesięciolecia opracowywali i latali promem kosmicznym. Nadzorowali budowę Międzynarodowej Stacji Kosmicznej. Teraz, gdy wahadłowiec przeszedł na emeryturę, książęce osobistości ze społeczności ludzi zajmujących się lotami kosmicznymi mają za zadanie wybrać pojazd zastępczy, którym będą mogli wysłać astronautów do orbitującego laboratorium.
Boeing był zdecydowanym faworytem. Większość inżynierów i innych uczestników spotkania argumentowała, że sam Boeing powinien wygrać wielomiliardowy kontrakt na opracowanie kapsuły załogowej. Dopiero w końcówce część głosów przemówiła na korzyść drugiego konkurenta, czyli SpaceX. Na zakończenie spotkania William Gerstenmaier, ówczesny szef lotów załogowych w NASA, zdecydował się odłożyć podjęcie ostatecznej decyzji.
Po kilku miesiącach, NASA ogłosiła to publicznie Jego wybór. Boeing otrzyma 4,2 miliarda dolarów na rozwój systemu transportu „komercyjnej załogi”, a SpaceX otrzyma 2,6 miliarda dolarów. Nie było to całkowite zwycięstwo Boeinga, który usilnie lobbował, aby zdobyć całe finansowanie. Ale firma nadal ma około dwóch trzecich pieniędzy i dominuje założenie, że z łatwością pokona SpaceX w drodze do stacji kosmicznej.
Poczucie zwycięstwa będzie ulotne. Boeing zdecydowanie przegrał wyścig kosmiczny z załogą komercyjną, który okazał się bardzo kosztowny.
Wraz ze zbliżającym się w tym tygodniu wystrzeleniem statku kosmicznego Boeing Starliner z astronautami na pokładzie znamy rozmiary strat, zarówno pod względem czasu, jak i pieniędzy. Dragon po raz pierwszy przetransportował ludzi na stację kosmiczną prawie cztery lata temu. W tym okresie statek kosmiczny Crew Dragon wykonał na orbicie trzynaście publicznych i prywatnych misji. Dzięki temu sukcesowi Dragon wyśle na stację 14 misji operacyjnych dla NASA, za każdym razem zarabiając dobre honoraria w porównaniu do zaledwie sześciu w przypadku Starlinera. W zeszłym roku Boeing został obciążony karą w wysokości 1,5 miliarda dolarów za opóźnienia i przekroczenia limitów w pracach rozwojowych nad statkiem kosmicznym.
więc co się stało? Jak Boeing, będący od dziesięcioleci złotym standardem w załogowych lotach kosmicznych, pozostał tak daleko w tyle pod względem załogi? Ta historia, oparta w dużej mierze na wywiadach z obecnymi i byłymi pracownikami i wykonawcami Boeinga, którzy pracowali nad Starlinerem, stanowi próbę udzielenia odpowiedzi na niektóre pytania.
Pierwsze dni
Po przyznaniu kontraktów SpaceX wykorzystało współpracę z NASA do opracowania wariantu cargo pojazdu Dragon, który do 2014 roku wykonywał regularne misje na stację kosmiczną. Ale firma nie miała doświadczenia w lotach kosmicznych z udziałem ludzi. Boeing natomiast ma dziesiątki lat doświadczenia w lotach kosmicznych, ale musiał zaczynać od zera od Starlinera.
Każdy z nich stanął przed głębszym wyzwaniem kulturowym. Dziesięć lat temu SpaceX było głęboko zaangażowane w kilka dużych projektów, w tym opracowanie nowej wersji rakiety Falcon 9, wielokrotne latanie, eksperymenty z lądowaniami i ponownym wykorzystaniem oraz misje zaopatrzenia w latający ładunek. Nowy kontrakt oznaczał więcej pieniędzy, ale i dużo pracy. Jeden z inżynierów NASA, który w tym okresie blisko współpracował zarówno ze SpaceX, jak i Boeingiem, pamięta wizytę w SpaceX i atmosferę przypominającą tętniącą życiem szkołę wyższą, gdzie wszyscy pracownicy byli rozproszeni w różnych kierunkach. Trudno było nakłonić inżynierów do skupienia się na Crew Dragon.
Ale przynajmniej SpaceX było w swoim naturalnym środowisku. Dział lotniczy Boeinga nigdy nie zdobył dużego kontraktu po stałej cenie. Jej przywódcy byli przyzwyczajeni do działania w środowisku koszt plus, w którym Boeing mógł wystawiać rządowi rachunki za wszystkie swoje wydatki i pobierać opłaty. Przekroczenia kosztów i opóźnienia nie były problemem firmy, był to problem NASA. Teraz Boeing musiał zaoferować latający statek kosmiczny po stabilnej, stałej cenie.
Boeing miał trudności z przystosowaniem się do tego środowiska. Jeśli chodzi o złożone projekty kosmiczne, Boeing ma zwyczaj wydawać cudze pieniądze. Teraz każdy grosz wydany na Starlinera oznacza o grosz mniejszy zysk (lub ostatecznie większe straty). Oznacza to, że Boeing przeznaczył dla Starlinera mniej zasobów, niż potrzebuje do prosperowania.
„Różnica między kulturami obu firm, filozofiami projektowania i strukturami decyzyjnymi pozwoliła SpaceX wyróżnić się w środowisku stałych cen, w którym Boeing zawodził, nawet po otrzymaniu znacznie większego finansowania” – powiedziała Lori Garver w wywiadzie. Była zastępcą administratora NASA od 2009 do 2013 roku, w pierwszych latach istnienia programu Commercial Crew Program i jest autorką książki Ucieczka od grawitacji.
Dlatego Boeing od początku borykał się z presją finansową. Jednocześnie borykał się z poważnymi wyzwaniami technicznymi. Budowa ludzkiego statku kosmicznego jest bardzo trudna. Do największych przeszkód będą programy lotu i napędu.
More Stories
Boeing może nie być w stanie obsługiwać pojazdu Starliner przed zniszczeniem stacji kosmicznej
Jak czarne dziury stały się tak duże i szybkie? Odpowiedź kryje się w ciemności
Studentka Uniwersytetu Północnej Karoliny zostanie najmłodszą kobietą, która przekroczy granice kosmosu na pokładzie Blue Origin