16 listopada, 2024

MSPStandard

Znajdź wszystkie najnowsze artykuły i oglądaj programy telewizyjne, reportaże i podcasty związane z Polską

Osuwisko w Gofie w Etiopii: Moja rodzina poszła pomóc ofiarom osuwisk i zginęła

Osuwisko w Gofie w Etiopii: Moja rodzina poszła pomóc ofiarom osuwisk i zginęła

Źródło obrazu, Amencesa Eva/BBC

  • autor, Kalkidan yibtal
  • Rola, BBC News, Jova

Mesilesh Gosaye, matka sześciorga dzieci, opiekowała się dziećmi w swoim domu na wzgórzu w regionie Gofa w południowej Etiopii, kiedy usłyszała odgłos osuwiska, które uwięziło wiele z nich w błocie.

„Usłyszeliśmy krzyki ludzi i pobiegliśmy w dół wzgórza” – powiedziała, starając się powstrzymać łzy, gdy wspominała niedzielne wydarzenia.

Wieś Kenshu Saca Gozde, w której mieszka pani Miselic, położona jest na terenie kilku małych wiosek rozrzuconych po górzystym krajobrazie, zagrożonych powodziami i osunięciami ziemi.

Ten łańcuch osad charakteryzuje się domami o ścianach z błota i blaszanych dachach, z których część znajduje się na zielonych zboczach lub w ich pobliżu. Inne wioski – w tym ta zasypana przez osuwiska – skupione są u podnóża wzgórz.

Katastrofę, do której doszło w niedzielę, poprzedziły ulewne deszcze, przez co wąskie i śliskie uliczki w okolicy stały się niebezpieczne.

Jednak pani Miselich, jej mąż i część dzieci nie zawahali się pobiec w stronę miejsca wypadku.

„A kiedy tam dotarliśmy, zobaczyliśmy ląd [had swallowed] Powiedziała BBC Homes.

Źródło obrazu, Amencesa Eva/BBC

Skomentuj zdjęcie, Ludzie gołymi rękami i łopatami szukali osób zakopanych w błocie

Dołączyli do tłumu mieszkańców wioski, którzy podobnie przybyli po usłyszeniu tej wiadomości i instynktownie zaczęli kopać w ziemi i błocie, wielu używając wyłącznie rąk, w nadziei, że uda im się uratować pochowanych pod ziemią.

W następnych godzinach przybyło wielu innych. Ich sukces był jednak ograniczony – niewielu ludzi udało się uratować, a wielu pozostało w pułapce.

„To był smutny dzień” – powiedziała Miselich.

Kiedy lokalni urzędnicy zdali sobie sprawę, że potrzeba więcej siły roboczej i wysiłku, zaczęli mobilizować pomoc.

Do miejsca zdarzenia nie można było dojechać pojazdami wyposażonymi w cięższy sprzęt dźwigowy.

Mąż pani Miselich oraz dwaj najstarsi synowie – w wieku 15 i 12 lat – natychmiast włączyli się do akcji poszukiwawczo-ratowniczej. W międzyczasie wróciła do domu ze spotkania, aby nakarmić piersią swoje dziecko i gotować dla pozostałych dzieci.

Potem wróciła na dół, żeby pomóc. Ale czekała ją inna – i bardziej tragiczna – scena. Nastąpiło drugie osunięcie się ziemi, które pogrzebało większość uczestników misji ratunkowej.

Nie potrafiła zapanować nad swoimi uczuciami, więc pobiegła na ziemię, która pochłonęła jej męża i dzieci. Ale ktoś ją zatrzymał, przypominając, że nadal jest niebezpiecznie.

„Powiedzieli, że nadal mam dzieci w domu i powinnam dla nich żyć”.

W kolejnych godzinach w pobliskich wioskach i miasteczkach roznosiły się wieści o podwójnej tragedii.

Źródło obrazu, Amencesa Eva/BBC

Skomentuj zdjęcie, Wiercenie trwało przez cały tydzień

Rodziny ruszyły na poszukiwania swoich zaginionych bliskich. Wkrótce potwierdzono śmierć niektórych osób, w tym naczelnika okręgu, który mobilizował mieszkańców po pierwszym osuwisku.

Któregoś razu pani Miselich powiedziała: „Widziałam, jak kopacze wyciągali czyjeś ciało. Myślałam, że to mój mąż, więc zaczęłam pomagać”.

„Myślałem, że żyje, ale umarł. Wciąż trzymał topór, który miał, gdy szedł na pomoc [those buried in the first landslide].

„Jego twarzy nie można było rozpoznać. Dla pewności sprawdziłam jego kieszeń na piersi, bo wiedziałam, że trzyma tam dowód osobisty. To był on. Krzyknęłam”.

Kiedy ciało jej męża – wraz z innymi odnalezionymi ciałami – przewieziono w bezpieczne miejsce, pani Miselich nie mogła tam pojechać, ponieważ jej dwaj synowie nadal zaginęli.

„Wahałem się pomiędzy wyjazdem a pozostaniem.”

„Jak ja [suffered] „Mam dzieci, wychowuje je i naucza. To dla mnie bardzo smutne” – powiedziała, ogarnięty żalem.

Źródło obrazu, Amencesa Ewa

Skomentuj zdjęcie, Szacuje się, że liczba ofiar śmiertelnych osiągnie 500.

Ale pani Miselich nie jest sama w swoim smutku, ponieważ śmierć zapukała do drzwi wielu tutejszych rodzin.

Potwierdzono, że w obu osuwiskach zginęło około 257 osób. Szacunki Organizacji Narodów Zjednoczonych wskazują, że liczba ta może osiągnąć 500 osób, a w nadchodzących dniach wyniesione zostaną kolejne błoto.

Sirawit Yohannes, którego ojciec i przyrodni brat wciąż są zaginieni, powiedział BBC, że skoro większość ludzi ma zaginionych bliskich lub potwierdzono ich śmierć, „nawet krewni nie pomagają nam w kopaniu”, ponieważ mają „dwóch lub trzech członków rodziny, którzy ich szukać.

Według Organizacji Narodów Zjednoczonych, aby uniknąć przyszłych katastrof, trzeba będzie przenieść z tych wzgórz 15 000 ludzi. Będzie to wymagało dużo wysiłku i pieniędzy.

Ale koniec pani Miselich nie nadejdzie, dopóki nie odnajdzie się jej syn.

Minie dużo czasu, zanim społeczeństwo zacznie się odradzać.

Możesz być zainteresowanym także tym:

Źródło obrazu, Getty Images/BBC