9 listopada, 2024

MSPStandard

Znajdź wszystkie najnowsze artykuły i oglądaj programy telewizyjne, reportaże i podcasty związane z Polską

Google przyznaje, że ogromny wyciek związany z wyszukiwaniem jest prawdziwy

Google przyznaje, że ogromny wyciek związany z wyszukiwaniem jest prawdziwy

Google potwierdził, że masowy wyciek około 2500 wewnętrznych dokumentów związanych z jego wyszukiwarką jest prawdziwy, a jeden z ekspertów stwierdził, że ze skarbów wynika, że ​​„Google mówi nam jedno, a oni robią co innego”, jeśli chodzi o jego tajemnicze algorytmy.

Technologiczny gigant milczy, jeśli chodzi o działanie jego wyszukiwarki, mimo że ma ona znaczący wpływ na przepływ informacji, ruch i przychody z reklam w Internecie.

Niektóre szczegóły wydają się zaprzeczać wcześniejszym publicznym oświadczeniom pracowników Google dotyczącym czynników wykorzystywanych i niewykorzystywanych do obliczania rankingów.

Na przykład pracownik wyszukiwarki Google powiedział w 2016 r., że… Firma nie posiada „oceny autorytetu witryny internetowej”.

Firma też ma Wykorzystywanie danych Chrome w rankingach wyszukiwania zostało wyraźnie potępione.

Z informacji zawartych w dokumentach wynika jednak, że Google bierze pod uwagę współczynniki klikalności, dane z przeglądarki Chrome, rozmiar witryny oraz czynnik zwany „władzą domeny” – miarę ważności witryny lub jej związku z określonym tematem – aby rankingi przewodników.

Niektórzy eksperci opisali wyciek Dokumentów Google jako największy w historii wyciek algorytmu wyszukiwania. AP

„Kluczową ideą jest to, że Google mówi nam jedno, a robi drugie” – powiedział The Post Michael King, dyrektor generalny iPullRank, który opublikował pierwszą analizę skarbu.

„Te dokumenty nam to pokazują” – dodał King. „Nie mamy przepisu, którego Google używa do wyszukiwania, ale teraz mamy naprawdę jasne wskazanie, jakie są składniki”.

Niektórzy eksperci, w tym branżowa publikacja Search Engine Land, zauważają, że dokumenty wskazują na moduły sugerujące, że Google wdraża „białe listy” dla niektórych tematów, w tym wyszukiwań związanych z wyborami (IsElectionAuthority) i pandemią Covid-19 (IsCovidLocalAuthority).

King stwierdził, że odniesienia są prawdopodobnie próbą Google zidentyfikowania „wartościowych źródeł” na dany temat.

Szczegóły na temat działania białych list są skąpe, ale Google od lat boryka się z zarzutami o okazywanie lewicowych uprzedzeń. Z niedawnej analizy przeprowadzonej przez firmę medialną AllSides wynika, że ​​63% artykułów w Google News pochodzi z mediów o orientacji lewicowej, w porównaniu do zaledwie 6% ze źródeł o orientacji prawicowej.

READ  Nintendo Switch Online Surprise daje subskrybentom dodatkowe korzyści

Analiza przeprowadzona przez Centrum Badań nad Mediami prawicowego organu nadzoru szczegółowo opisuje 41 rzekomych przypadków „ingerencji w wybory” w giganta wyszukiwarek internetowych od 2008 roku.

W raporcie przytoczono dane dr Roberta Epsteina, który Kiedyś zeznawał przed Senacką Komisją Sądownictwa O tym, że „stronnicze wyszukiwania generowane przez algorytm wyszukiwania Google” przesunęły „co najmniej 2,6 miliona głosów na Hillary Clinton”.

Google potwierdziło, że dokumenty są prawidłowe. AFP za pośrednictwem Getty Images

Google od dawna zaprzecza swoim uprzedzeniom wobec konserwatywnych punktów widzenia i twierdzi, że badania Epsteina zostały „powszechnie obalone”.

Wyciekły dokumenty badawcze Uważa się, że zawiera ponad 14 000 czynników klasyfikacyjnych Które Google bierze pod uwagę podczas organizowania witryn internetowych — od serwisów informacyjnych takich jak The Post po właścicieli małych firm i nie tylko.

Wewnętrzne dane podobno pojawiły się w internetowym repozytorium kodów GitHub w marcu, ale nie zostały nawet poddane publicznej analizie Eksperci SEO Rand Fishkin I Michael Hill nabyty i opublikowany osobno Awarie.

Google pośrednio potwierdził, że dokumenty są prawdziwe, chociaż przestrzegł, że brakuje im ważnego kontekstu i społeczeństwo nie powinno ich wykorzystywać do wyrobienia sobie jakichkolwiek wyobrażeń na temat działania wyszukiwania.

„Przestrzegamy przed dokonywaniem błędnych założeń na temat wyszukiwania w oparciu o informacje wyrwane z kontekstu, nieaktualne lub niekompletne” – powiedział w oświadczeniu rzecznik Google, Davis Thompson.

„Udostępniliśmy obszerne informacje o tym, jak działają badania i jakie czynniki uwzględniają nasze systemy, jednocześnie pracując nad ochroną integralności naszych wyników przed manipulacją” – dodał w oświadczeniu.

Google przestrzegał przed wyciąganiem wniosków na podstawie dokumentów. Reutera

Google ostrzegł również, że dokumenty te nie stanowią kompleksowego, istotnego i aktualnego obrazu algorytmu rankingu wyszukiwania.

Nadal nie jest jasne, czy Google faktycznie wdrożył którykolwiek z czynników rankingowych wyszczególnionych w dokumentach, czy tylko je testuje lub eksperymentuje z nimi. Niektóre mogły w ogóle nie być używane.

READ  Brzydki Sweter Roku firmy Microsoft ma dla Ciebie sugestię: jest Clippy

Nawet gdyby były używane, nie da się ocenić, jak ważne są w kształtowaniu tego, co użytkownicy widzą w wynikach wyszukiwania.

Z dokumentów nie wynika, w jaki sposób ważono cechy klasyfikacyjne.

Według Barry’ego Schwartza, czołowego eksperta w zakresie optymalizacji wyszukiwarek i właściciela firmy konsultingowej RustyBrick, dokumenty, które wyciekły, dają ciekawy, choć niekompletny obraz wewnętrznego funkcjonowania firmy w wyszukiwarkach.

Schwartz stwierdził, że dokumenty najlepiej postrzegać jako wskazówkę, „co myśli Google” na temat wyszukiwania w Internecie.

„To, jak Google to robi, opiera się na pewnych czynnikach, takich jak linki, jakość treści, autorytet, autorzy – wszystko jest w środku” – powiedział Schwartz. „Pytanie jest takie, że nie wiemy, jaka jest ich waga, jak ważne są te sygnały i czy w ogóle są wykorzystywane. Na tym właśnie polega problem”.

Jednak według Kinga dokumenty te stanowią „największy wyciek z Google, jaki kiedykolwiek widzieliśmy”.

„To największa i najbardziej przejrzysta inicjatywa, jaką kiedykolwiek widzieliśmy, jeśli chodzi o sposób działania Google” – powiedział King.